środa, 26 listopada 2014

część III: bohaterowie wyklęci


Dwunasty dodam w ten piątek, będziemy mieli poślizg. Wtedy też skomentuję to, co mi zostało u innych.

* *** *

,,Chciałyśmy być siostrami i wszystko robić razem, chociaż każda po swojemu, tak jak młode głowy zaplanowały. Nigdy jednak nie uwzględniałyśmy, że w życiu realnym wypadnie to własnie tak. W ogóle tego nie uwzględniałyśmy. Brakło nam wiary, młoda?''



(14 lutego 1963 - 13 listopada 1982)

kwiecień '83
,,Piszę o Niej sam do siebie, bo inaczej się wewnętrznie wykrwawię. Powinienem był Ją spławić, mam żal. Wezmę żal ze sobą do grobu, wezmę go wszędzie. Chcąc go kiedyś Jej oddać. Chcąc Jej zrekompensować w jakikolwiek sposób to, że Jej nie powstrzymałem, kiedy widziałem, jak się powoli poddaje i oddaje w ramiona naszej białej królowej, królowej dziwek i marginesów. Nasza królowa taka właśnie była, odebrała mi wielu, ale najbardziej upokorzyła mnie, odbierając mi Nimfę, przy której byłem wrakiem, ale poczułem serce. 
Berry Anne Fox''


(coś w styczniu '53)

,,Wiele razy zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym związała się z nim, gdybym odwzajemniła jego uczucie. Wszyscy myśleli, że ja go tak nie cierpię, że jest dla mnie takim natrętem. A tam zaraz...ja tylko bałam się w to angażować. Z takim człowiekiem nie przyszłoby mi żyć, pozagryzalibyśmy się na śmierć, rozszarpalibyśmy się. Nasze charaktery są identyczne, wbrew pozorom. Jemu się to spodobało, mi już niekoniecznie. Przystojny jest cholernie, to fakt, ale ja potrzebowałam kogoś...innego, niż Peter Benjamnin Firby''


(przyszło mi wiedzieć tylko tyle, że w 1955 roku)

,,Chce mi się płakać za każdym razem, kiedy o niej pomyślę, za każdym razem, kiedy ją sobie przypomnę. I tak naprawdę jedyną rzeczą, której się najbardziej boję, a o której najbardziej marzę, chociaż skrycie nawet przed samą sobą, jest zobaczenie jej prawdziwej, chciałabym z nią porozmawiać. Chciałabym ją spytać o wszystko to, co spadło na mnie tak z dnia na dzień, chciałabym paść przed nią na kolana i błagać ją o pomoc. Chciałabym jej słów. Boję się jej najbardziej na świecie i to chyba nigdy się nie zmieni. O Boże, ja grzeszna. Billie Paulette Montgomery''


(6 czerwca 1952r.)

,,Historia miłości życia zaczyna się bardzo niepozornie, albowiem w kiosku nieopodal mojej uczelni, proszę państwa. Chciałam po prostu szybko kupić czekoladę, uspokoić się, a pech (jasne, jasne) chciał, że wpadłam na tę piękną kobietę. I jak w blondynkach nie gustuję, to tutaj coś we mnie pękło, tylko raz, a jak porządnie za to! Nie wiem nawet, ile razem jesteśmy, nie pamiętam, ile lat temu się zobaczyłyśmy tak po raz pierwszy. W tym związku to ona pamięta daty. I w tym związku to ona kocha się na zabój w muzykach, co nawet mi odpowiada, bo dzięki temu tak namiętnie mnie przekonuje, że jednak ja najważniejsza. Swoja swoją zawsze znajdzie. Tutaj w stu procentach - Erika Aucoin''


,,MaDeeline Wakeford to jedyna osoba, którą kocham nad życie, to jedyna osoba, której powiem wszystko, jedyna osoba, z którą zrobię wszystko. Jedyna osoba, która rozumie mnie w pełni, jedyna osoba, która dała mi zrozumieć siebie lepiej od niej samej. Pierwsze zdjęcie jest jej i wygląda na nim tak, jak pewnie zapada w pamięci każdego. Fascynuje, myśli i jest, choć nie wiem gdzie. Ale śmiem twierdzić, że wiem...z kim tam jest''

,,Poznajcie grzeczną dziewczynkę z drugiego zdjęcia - Caroline vel Bowie. Jest panną, która zadrapie cię do krwi, jeśli powiesz w nieodpowiednim momencie o jedno słowo za dużo, nikt o temat nie będzie dbał. To jest ta, której boję poprzez respekt, to jest ta, która dała mi pierwszego papierosa, po czym wyrwała mi go z ust i wykrzyczała, że nie wolno mi tego palić. To jest moja praktyczna matka. A to zdjęcie zrobił jej człowiek, którego ojcem nazywać nie powinnam, gorzej, że TO ONA chyba tak właśnie robi...''


,,Poznajcie raz jeszcze mnie i mojego długoletniego pacjenta, Axona. Prowadzę z nim tę śmieszną terapię listową od dziesięciu lat, bodajże, i jestem na tyle odważna, by powiedzieć, iż beze mnie już dawno byłby...w zasadzie by go nie było. Ja wiem, że taki zakochany w Dee, ja wiem, że największa mentorka to Caroline, ale jak trwoga to do Boga, do mnie. Mnie jako jedynej się nie boi, pozornie  nas nic nie łączy, może to przez to. Nigdy osobiście go nie znałam, nie ma co. Ale teraz wiem, że nie potrafiłabym z nim przestać pisać. Pokochałam go na swój sposób. Tego szaleńca''

7 komentarzy:

  1. Jestem, Alicjo.
    I co ja mogę powiedzieć? Nic. Nic Ci nie powiem, bo po co mam Ci ciągle gadać, że pięknie? Przecież Ty to wiesz. Dlatego ja tu jestem niepotrzebna, nie przydam się tu do niczego. Ty wiesz, że mi się podoba, więc...?
    Czekam na piątek (chciałam napisać 'czwartek'...), to już za dwa dni. Jak to szybko leci, kurde, ja się nie wyrobię... Więc, do piątku, Alicjo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ci ładnie podziękuję, mimo wszystko. Do piątku!

      Usuń
  2. Siedzę sobie, oglądam te zdjęcia, czytam sobie, a z radia leci mi Another Day In Paradise i to wszystko tak zaczyna do siebie pasować. W sensie, że muzyka do tego co tu mam. Zastanawiam się, co takiego mogę powiedzieć. Dobra, zdjęcia zdjęciami. Nie ma co się tu nad nimi rozdrabniać, bo po prostu fotki. Nie mamy za bardzo na nie wpływu, bo nasz udział kończy się na fakcie wybrania odpowiedniej. Oczywiście są wybrane świetnie. Ale ja się skupię na tekstach... obrazisz się jak Ci napiszę, że są lepiej napisane niż niektóre fragmenty opowiadania? Mam takie wrażenie. Ja wiem, że potrafisz magicznie pisać i już nie raz mnie tu powaliło, ale w opowiadaniu często Ci się to gubi i mam wrażenie, że piszesz na siłę. A tu jest właśnie z taką lekkością, jakbyś naprawdę była tą osobą, patrzyła na zdjęcie, pomyślała coś o tej osóbce i po prostu to powiedziała. Najbardziej podoba mi się fragment to Erice.. Pewnie dlatego, że w końcu dowiedziałam się o niej coś więcej, a co najważniejsze jak się poznała z Leą... w sumie przemyślenia o Bille też mi się podobają... a dobra wszystko mi się podoba. Twórz dalej.
    Czekam na rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. O, a dla mnie właśnie największą zmorą jest pisanie tych tekścików pod zdjęciami. Aczkolwiek całe to opowiadanie i jego wątki poboczne, jak album, tworzone są z potężną pasją, mimo wszystko. Nie zrobiłam tutaj nic na siłę, czasem było tylko ciężko.
    Dziękuję, Kochana Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem Kochana, że nic nie jest na siłę. Może źle się wyraziłam. Właśnie czasami widać, że jest po prostu ciężko przez coś przebrnąć. Zabrakło mi odpowiedniego stwierdzenia. Ale cieszę się, że masz do tego wszystkiego ogromną pasję, bo to jest najważniejsze! Z resztą to widać, że tworzysz tego bloga z sercem, a nie przez chwilowy zapał. Widać, że sprawia Ci to ogromną radość i satysfakcję. Tak trzymać :*

      Usuń
  4. Wybacz, że jestem tu, a nie pod rozdziałem, który się przed chwilą pojawił, naprawdę przepraszam. Po rozdział prawdopodobnie zawędruję jutro, tak.
    Co do zdjęć, to... jak zwykle, no. Idealnie, ja tak kocham te opisy. Jasper i Lea, ja to kocham chyba najbardziej ze wszystkiego co zobaczyłam w tej części. Berry... Nie, ja nic nie mówię. Milczę. Nawet Peter, ah. I Erica i Billie. Kocham, kochana, haha! ♥
    I jutro jestem pod dwunastym.

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam robić te albumy dla takich słów. Kocham szukanie zdjęć do tego wszystkiego, haha.
      Dziękuję, Kochana ♥

      Usuń

Wystarczy Twój jeden komentarz, by gdzieś na świecie uśmiechnęła się deMars. Śmiało :')